środa, 4 listopada 2009

Niedowidząca klamka egipsko młóci

Mgła za oknem, lecą liście,
No po prostu zajebiście!
Trzeba jakoś się rozchmurzyć,
Z błota, z gówna się wynurzyć,
By rozpocząć dzień wesoły.
W domu zostać, miast do szkoły,
Zapierdalać sobie z rana,
Spotkać gnoma, albo dzbana,
Który będzie gadał w koło,
Jak mu fajnie i wesoło.
Ciężko trochę się nie wkurzyć.
Można mury, drzewa burzyć!
Ale gość jest upierdliwy,
Rzucił we mnie trzy pokrzywy.
Ja cisnąłem w niego czapką,
On mi jebnął ciężką łapką.
Wnet chwyciłem kawał chrzanu,
I wysłałem go do Stanów.
Po miesiącu odesłali,
Mowi do mnie: "Jestem Kali".
Coś nie pykło chyba w głowie,
Chrzan mi przecież nic nie powie!
Bąble po pokrzywach pieką,
Ktoś mi leje na ryj mleko,
Jednocześnie mnie to budzi,
Trochę mi ubranko brudzi.
Ale spoko wszystko działa.
Jakaś kamra mnie nagrała,
Kumple filmik nakręcili,
Na jutuba wpierdolili.
Miliard ludzi ze mnie zieje,
Jak z rozmachem chrzan w pysk leję.
Jak nacieram się chwastami,
Jak mi mleko ciuchy plami.
Bo koledzy moi genialni,
Jeszcze mnie uprali w pralni.
Ale łomot chujom spuszczę,
Kiedy brud ten z twarzy złuszczę,
Za ten towar co mi dali.
Coś do piwa mi dolali,
A działało jak wiertarka,
Mózg odpłynął mi jak barka.
Ciarki przeszły aż po guczo.
Wszędzie było czarnokruczo.
Spałem po tym cztery doby,
Śniły mi się psy-nieroby,
Odwiedzałem kraje dzikie,
Zapijałem wódką likier,
I po tęczy szarżowałem
Z zakręconym w bata kałem.
Cośtam jeszcze mi się śniło,
Mydło samo siebie myło.
Dziś już jestem całkiem zdrowy.
Tylko kable sterczą z głowy
Po udanej operacji
Już nie widzę żadnej spacji.
Wszystko ciurkiem jest pisane,
Tak jak ciurkiem mocz na ścianie.
Jaszcze taki motyw mam,
Że na świetne mówię chłam.
Nic już nie jest tak jak było,
Odkąd mózgu mi ubyło.
Noce spędzam na dywanie
I zabawiam się przy kranie.
Widzę różne koraliki,
I przegryzam wszystkie styki.
Mówią, żem ja konkret przypał,
Com na pralce chodnik rypał,
Bo myślałem, że to kura,
A to brata była skóra.
Wlał mi za to niemożebnie.
Kurwa! Zaraz w dzrzewo jebnę!
Właśnie jadę na rowerze!
Gałąź mnie po ryju pierze!
Ała! Boli! Ała! Szczypie!
Ktoś mi coś na głowę sypie!
Jest już zima, jestem w szkole,
Brudnych skarpet nie zostawiaj w stodole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz