czwartek, 28 stycznia 2010

Dziwaczna żółć płodnie wyraszcza

Na łikendzie poszalałem;
Piłem, jadłem, spałem, srałem,
Wiele rzeczy się zdarzyło,
Ktoś tam się zaraził kiłą.
Sumarycznie jednak wporzo,
Choć mi sąd i paka grożą.
Jak się bawić, to na maxa!
Mi nie straszna żadna kraksa!
Rzecz mnie jedna jednak gnębi:
W pace dać się poznać wgłębi,
Wiecie o co się rozchodzi.
Żeby jednak nie zamodzić,
Jasno wszystko więc wyjaśnię:
Im jest głębiej, tym jest ciaśniej.
Ważna strona jest konfliktu,
Więc potrzeba mi dystryktu,
Żebym wiedział na czym stoję.
Kałach wezmę i naboje,
Będę strzelał... zgadnij w kogo ;)
Zjebów jest obok mnie mnogo.
Ale to są są skurwysyny,
Wywiózłbym ich w namorzyny!
Niech się chuje tam błąkają!
I niech jęczą i płakają!
Jam tymczasem jest wesoły,
Bo poszedłem dziś do szkoły.
Miałem matmę, mam biologię,
Lecz nie jestem ekologiem.
No i liczyć nie potrafię,
Nawet łaty na żyrafie.
Często czuję się jak łom.
Zanim zjem, to często srom.
Gwaro widać władam chwacko,
Gwaro ładno, acz buracko!
Choć nie byłem nigdy na wsi,
Choć nie jadłem gorzkich wafli,
Mogę jednak mówić śmiało,
Że po prostu mnie zatkało
Gdy ujrzałem jak się doi.
To jak oblężenie Troi!
Podpatrzyłem za to konia,
Za oborą walił konia.
Kura jaj se dziobała,
Gęś natomiast nie gęgała.
Więc zwróciłem moje myśli
Na tych, którzy stąd już wyszli.
Dokąd oni się udali?
Czyżby jakiś cynk dostali?
Ktoś im palnął jakiś beton.
Brak ich może być zaletą:
Więcej miejsca do siedzenia.
Więcej gówna do jedzenia.
Widać to zalety żadne.
Z nudów zaraz chyba padnę.
Zrobiłbym coś debilnego,
Zjeba jebnął niejednego,
Albo budyń zjadł z marchewką,
"Yż ty kur...!" wołał z Ewką,
Łamał kości bezkręgowcom,
Wyjadł mak wszystkim makowcom.
I naskrobać to w pamiętnik,
Wsadzić lewe w prawoskrętnik,
Szurnąć paszczą w szczurze szczyny,
Wkraść się do domu Boryny,
Zgarnąć troszkę kapuśniaka,
I nasikać do chodaka.
Taki łobuz jestem trochę,
Więc o ścianę rzucam grochem
I powstają niezłe rzygi.
Dziwnie pachną, jak ostrygi.
Co za bania, co za młot,
Trzeba by postawić płot,
By od kału się odgrodzić.
Kał ci może myśl zasmrodzić.
Bądź ty mądry w grupie zjebów.
Gdy ci zjeby zrobią rebus,
Wcale się nie zastanawiaj:
Kebab z mózgów psich zamawiaj!

Rozporowy gips wielce chachmęci.

Młodocianym z rana słabo
Upierdalać nóżki krabom.
I chorągiew żąć na wietrze,
Trzymać ryj na szybie w metrze.
Począteczek dziś jest niebywały,
Wpełzam skruszony pod skały,
I zaczynam z sensem pisać,
A sens na mnie pisze disa!
Wyleciałem z rykiem, z płaczem,
Baran beczy, wrona kracze,
A ja rzężę cichym głosem,
Bo zapchałem się kokosem.
Ktoś tymczasem na biegunie
W zwłoki martwej foki splunie.
Matka foczki łzę uroni,
W zimnej oceanu toni
Pływać będzie nieszczęśliwa.
Taka sytuacja krzywa!
Na o pandy, tamte, z Azji,
W głowie swej ni krzty fantazji;
Podjebały małpom liście!
A miały bananów kiście!
Ale one: "Nieee! Niedobre!"
Takie te pandziunie krnąbrne!
Jednak małpki są zaradne,
Jak wykminią coś, to padnę.
Inna sprawa jest z łosiami,
Łosie kminią porożami.
Więc jak spotkasz łosia w domu
Nie sporządzaj soku z klonu,
Daj mu piwa i szampana,
W moment padnie na kolana.
A jak klonu spije ździebko
W ustach zrobi mu się lepko,
Wpadnie w furię, zacznie hasać.
Łoś to przecież tęga masa!
Sposób jeden jest jedyny:
W łeb mu zapierdolić z szyny!
Łosoś zaś, to spoko zwierzę,
Wszystko robi w dobrej wierze,
Jednak jeden ma negatyw:
Do Kodaka nosi statyw,
Chociaż aparatu nie ma,
Nosi go wołami trzema.
Woły to dopiero mają!
Na czworaka się ruchają!
Kuca jeden, kuca drugi,
Wyginają się framugi,
Igły z sosen odpadają,
Obydwoje się spuszczają,
Eksploduje moc rozkoszy,
Wszystkie to wiewiórki płoszy.
Wiewióreczka niezła laska,
Ogon jej działa jak podpaska.
A korniki, szczwane dziady,
Jedzą drzewa na obiady!
Jeszcze cwańszy jest dzięciołek,
Pierdolony w dupę kołek,
Napierdala, aż łeb boli!
I wpierdala aż do woli!
Biegnę chuja w łeb ustrzelić,
Czaszkę kosą mu podzielić.
Mózgiem wysprejować ściany,
Zrobić z dupy mu organy.
Jeszcze dobić lewatywą,
Ryj namazać mu pokrzywą.
Spalić, osrać, pozamiatać,
Już zostawić, już nie latać.
Jeszcze coś w tym lesie wkurwia:
Nie ma tam żadnego żółwia!
Ona tak się śmiesznie grzmocą.
Dobrze by tak leśną nocą
Taką parkę żółwi słyszeć.
Wkroczyć cicho w ich zacisze,
Seks ich nagrać na kamerę.
Koniec przypadł na makrelę:
Dobra jest makrela, zdrowa,
Leśna rybka spod Mrągowa.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Świnka palacz

Bo czasem naprawdę nie wiadomo, co napisać na kartkówce z historii :P
Image and video hosting by TinyPic

wtorek, 19 stycznia 2010

Maupy

A dziś, coś z zupełnie innej beczki, obrazek, który stworzyliśmy:
Image and video hosting by TinyPic