Hej kolego, koleżanko,
Może pójdziesz na ruchanko?
Wyjmiesz fajkę lub cycuszki,
Kupisz dwie hiszpańskie muszki.
Powalimy dziś niemało.
Wjadę w ciebie wielką pałą,
Klepnę, splunę, potarmoszę,
Sprawię w razie czego nosze.
Zaprzestańmy świńskich treści,
Bo ta wizja chuć mą pieści.
Lepiej temat mieć neutralny,
Niż analny czy oralny.
Napiszemy małą bajkę,
Jak się żółwik bawił jajkiem.
O nie! Znowu zberezeństwo!
To przez głupie me rodzeństwo,
Ciągle peep-show oglądają,
Krzyczą, jęczą i stękają.
Nie wiem co tam oni robią,
Brzydkie myśli uosobią.
Zastanawiam się tak skrycie,
Jaki sens ma nasze życie?
Seks? Pieniądze? Czy jedzenie?
Może wielkie przyrodzenie?
Nie wiem na co mogę liczyć,
Pozostaje rymy ćwiczyć,
Więcej wierszy sobie pisać,
Jeść przyprawy od Kamisa.
Kostać fazy, dziwnych lotów,
Kalafiorów, łba łomotów,
Dech, borsuków, twardych liści.
I co z tego za korzyści?
Kto to czyta, kto spogląda?
Prostych zwrotów ode mnie żąda?
Nie ma sensu w przestrzeń pisać,
Weź to uznaj za komisa.
Zakończenie me bogate,
W usta nie zmieścisz łopatę.
Miro
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz